Zaczęło się niewinnie. Drapanie w gardle i zatkany nos. Nie ważne. I tak lecę dzisiaj do domu. Okazało się, że zrobiłam błąd początkującego podróżnika. Do moich podróżnych przykazań doszło jeszcze jedno: Masz katar, nie lataj. Przeczytaj o zgubnych skutkach latania z katarem i jak temu zapobiec.
Lot z katarem
Start przebiegł bez żadnych problemów. Lot przebiegał spokojnie. Jeszcze tylko 45 minut lotu i jesteśmy w domu. Kiedy samolot zaczął obniżać lot, coś zakłuło mnie w prawym uchu. No tak różnica ciśnień. Aby je wyrównać zaczęłam energicznie żuć gumę. Im niżej schodził samolot, tym bardziej bolało, szumiało, aż w końcu kompletnie zatkało mi ucho. Do żucia gumy dołączyłam ziewanie i przełykanie śliny. Nic nie pomagało. Ból stał się niedoniesienia a proces lądowania niesamowicie długi.
E-BOOK
MEKSYK NA WŁASNĄ RĘKĘ
Dwa e-booki, dzięki którym spełnisz marzenie o wyjątkowej podróży do Meksyku
Kiedy w końcu pilot posadził maszynę na ziemi, miałam wrażenie, że wylądowaliśmy na innej planecie. Niezrozumiały język, piskliwe tony, głosy jakby zza światów. Gdzie ja jestem? Kiedy wychodząc z samolotu dostrzegłam znajomą wieżę, dotarło do mnie, że to ze mną jest coś nie tak.
O tym, że latanie z przeziębieniem może mieć zgubne skutki, wiedziałam od zawsze. Nigdy jednak nie przekonałam się o tym na własnej skórze! Wystarczy lekki katar, aby uniemożliwić prawidłowy przepływ powietrza w uchu środkowym. W najlepszym przypadku mamy przez parę godzin zatkane ucho. W najgorszym, nasz lot z katarem może doprowadzić do perforacji błony bębenkowej i trwałego uszkodzenia słuchu.
Dlaczego ryzykujemy wsiadając z katarem do samolotu?
Wbrew pozorom w kabinie samolotu nie panuje stałe ciśnienie. W zależności, na jakiej wysokości się znajdujemy, może ono osiągać wartości, panujące na wysokości ok. 2500 metrów n.p.m. I nic by w tym nie było szczególnego, gdyby nie nagła zmiana ciśnienia w szczególności podczas lądowania (niektórzy mogą odczuwać problemy także przy starcie). Zdrowi pasażerowie mogą poczuć chwilowe zatkanie ucha. Prawdziwy problem pojawia się, jeśli lecimy z zatkanym nosem.
Otóż z katarem łączy się nie tylko obrzęk błon śluzowych nosa, ale również obrzęk ujścia trąbki słuchowej, co uniemożliwia prawidłowy przepływ powietrza. W uchu środkowym tworzy się podciśnienie, które powoduje wciągnięcie błony bębenkowej, uczucie zatkania ucha i pogorszenie słuchu. Stan ten może prowadzić do ostrego zapalenia ucha środkowego i perforacji błony bębenkowej. Jeśli powyższe objawy nie ustaną po 1-2 dniach od lądowania, warto udać się do lekarza.
Co zrobić, jeśli musimy lecieć z katarem?
Ale co zrobić, jeśli jesteśmy przeziębieni i musimy polecieć, bo jak np. w moim przypadku jest to nasz ostatni dzień urlopu? Wygląda na to, że żucie gumy i ziewanie niewiele może nam pomóc, choć pewnie nie zaszkodzi. Przynajmniej u mnie nie podziałało. Pomóc mogą jednak specjalne krople obkurczające do nosa. Obkurczają one naczynia krwionośne i zmniejszają obrzęk błony śluzowej, tym samym usprawniając wentylację ucha. Wystarczy podać je tuż przed startem i przed obniżaniem lotu.
Innym sposobem na wyrównanie ciśnienia w uszach są specjalne zatyczki do samolotu. Przy krótszym locie zakłada je się tuż przed startem i wyjmuje po wyjściu z samolotu. Przy dłuższym locie można je wyjąć, kiedy to samolot ustabilizuje wysokość lotu. Pamiętaj jednak, aby założyć je ponownie na około 30 minut przed lądowaniem! Obydwa sposoby sprawdziłam w kolejnych lotach. I tak bez szwanku przeżyłam ostatni lot z zatkanym nosem i zawalonymi zatokami do Meksyku. Więc działa!
Spodobał Ci się ten tekst? Miałeś podobne doświadczenia i masz jakieś pytania?
Skomentuj poniżej, podziel się nim z innymi, albo napisz do mnie maila.
Podróżniczka i autorka e-booków, miłośniczka Karkonoszy, kultury meksykańskiej oraz natury. Uwielbia samodzielnie planować podróże. W jej repertuarze znajduje się 15-miesięczna wyprawa po Ameryce Północnej i Południowej, podróż dookoła Skandynawii oraz liczne road tripy kamperem po Szwecji, Norwegii, Australii i Kanadzie.
A z jakich zatyczek do uszu korzystałaś?
Z zatyczek do samolotu wyrównujących ciśnienie w uszu. Można je kupić w aptekach na lotnisku albo online.
W Koh Samui byłam juz w zeszłym roku! Zakochałam sie w tej wyspie. Niestety w tym roku z racji tego,ze sie rozchorowałam – postawiłam krzyżyk póki co na Tajlandii
To życzę szybkiego powrotu do zdrowia 🙂
2 miesiące temu …lot z BBK na Koh Samui. Chora,chorszy trup…. przy ładowaniu okropny ból ucha,a nast zatkanie …. (zupełnie jak u Ciebie) . Ty przynajmniej wracałaś do domu… ja przez nast 2 tyg na wyspie nic nie słyszałam…. dopiero inhalacja z flumucil mi pomogła … eh
Porażka! Mam nadzieję, że pomimo tego choć trochę skorzystałam z uroków Tajlandii. Podobało ci się Koh Samui?