Wpadłam w trans i trwam w nim do dziś. Playa Maya w Tulum zawładnęła mną całkowicie. Mijały godziny, a ja wciąż nie mogłam nasycić się jej pięknem. I siedziałam tak całkowicie pochłonięta, wpatrywaniem się w bezkres oceanu, białe grzywy fal i mieniącą się turkusem wodę i gdyby nie zmrok mogłabym tak trwać wiecznie…
Całe szczęście, że po nocy, znów jest dzień…
A ty masz jakąś ulubioną plażę? Skomentuj poniżej, podziel się z innymi, albo napisz do mnie maila.
Podróżniczka i autorka e-booków. Miłośniczka Karkonoszy, kultury meksykańskiej i natury. Uwielbia samodzielnie planować podróże. W jej repertuarze znajduje się 15-miesięczna podróż po Ameryce Północnej i Południowej, podróż dookoła Skandynawii oraz road tripy kamperem przez Norwegię, Australię i Kanadę.
Kilkanaście lat temu musiało być tam jeszcze bardziej sielankowo niż teraz:-) Obecnie rozbijanie namiotu na plażach w Meksyku jest zabronione, no chyba, że w jakimś ustronnym miejscu:-)
Piękne , leniwe miejsce:) Tam nieco niżej na południe od zamczyska była niegdyś,nie wiem jak dzisiaj, paręnaście lat temu plaża „integracyjna”:) Nad ranem nieswiadom niczego rozbiłem tam namiot a juz przed południem obudziłem sie w najprawdziwszym raju:) Pozdrawiam;)